Czytania przeznaczone na nadchodzącą niedzielę można
czytać z perspektywy dwóch ważnych tematów biblijnych, ktorymi są: powołanie
i nawrócenie.
W księdze Jonasza (Jon 3, 1 - 5. 10) mamy powołanie proroka: "Pan przemówił do
Jonasza po raz drugi tymi słowami: „Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i
głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam”. Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak
Pan powiedział" oraz nawrócenie mieszkańców Niniwy: "I uwierzyli mieszkańcy Niniwy
Bogu, ogłosili post i oblekli się w wory od największego do najmniejszego.
Zobaczył Bóg czyny ich, że odwrócili się od swojego złego postępowania."
Podobnie w Ewangelii (Mk 1, 14 - 20) – jest wezwanie do nawrócenia:
"Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i
wierzcie w Ewangelię" oraz powołanie
apostołów: "Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, Jezus ujrzał Szymona i
brata Szymonowego, Andrzeja … i rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że
się staniecie rybakami ludzi”. I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.
Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy
też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca
swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim."
W piękny sposób te dwa tematy biblijne łączą się w
drugim czytaniu (1 Kor 7, 29 - 31),
które podaje sposób życia uczniów Chrystusa: „Mówię wam, bracia, czas jest
krótki. Trzeba więc, aby ci, co mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a
ci, co płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie
radowali; ci, co nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, co używają tego świata,
tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata.”
Jaki jest wobec tego sposób życia uczniów Chrystusa? Żyć
„tak jakby”? Udawać, że się żyje? Zaniedbać żonę/męża? Płakać i śmiać się tylko
powierzchownie, traktując te grymasy twarzy jako maski dla ukrycia prawdziwych
uczuć? O, nie! Przecież nie taka jest nauka Ewangelii.
Sens zalecenia Apostoła jest o wiele głębszy: żyć w tym świecie, ale
nie traktować rzeczy tego świata jako ostatecznego odniesienia. Punktem odniesienia
chrześcijanina jest Bóg, który otacza człowieka ogromną miłością – życie w świetle
tej prawdy pozwala przyjmować rzeczywistość w pewnym dystansem wewnętrznym. Tak
żyli pierwsi chrześcijanie. Pod koniec II w. nieznany autor opisywał chrześcijan
(List do Diogneta) w taki właśnie sposób: „Chrześcijanie
nie odróżniają się od innych ludzi ani jakimś specjalnym terytorium, ani
językiem, ani zwyczajami. Nie zamieszkują osobnych miast, nie mają własnego
języka, nie prowadzą jakiegoś osobliwego trybu życia. […] Mieszkają […] jak
komu wypadnie, i mimo że w ubiorze, jedzeniu i we wszystkich innych sprawach
idą za zwyczajami miejscowymi, prowadzą tryb życia wspaniały i, jak to wielu
wyznaje, niewiarygodny. Mieszkają w swojej ojczyźnie, ale jakby byli
cudzoziemcami; wykonują wszystkie obowiązki dobrego obywatela i nie uchylają
się od żadnych ciężarów, ale czynią to jakby byli przyjezdnymi gośćmi. […] Żyją
w ciele, ale nie według ciała. Żyją na tej ziemi, ale czują się obywatelami
nieba.” (Za: ks. Alfred Cholewiński TJ, Chrześcijaństwo
Ponownie Odkrywane)