Odpowiedzieć na Boże zaproszenie
“Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę”... (Iz 25, 6-10a) Ucztę? Jakoś tak przywykliśmy mówić o Panu Bogu tylko w kontekście uroczystych litrugii, które bardziej niż radosne i bliskie są dostojne powagą. I dobrze - taka jest liturgia. Ale dziś słyszymy proroctwo o uczcie. Właśnie tak!!! Ucztę!!! Bóg chce UCZTOWAĆ z nami! “Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, jak wielkie rzeczy Bóg przygotował”… aby podkreślić wspaniałość przygotowanego przyjęcia, prorok opisuje "ucztę z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win". Tak! Być z Bogiem to wieczne wesele, nieogarniona radość, świętowanie bez końca – gdy widzieć będziemy Jego Oblicze, kiedy “Zedrze On zasłonę, zapuszczoną na twarzy wszystkich ludów”.
Na taka ucztę jestesmy zaproszeni. Pytanie, które stawia Jezus w Ewangelii (Mt 22, 1-14), jest to: “Czy chcemy przyjść?” Jak odpowiadamy na Boże zaproszenie?
Jak rozumieć zachowanie zaproszonych?
Pamiętamy, ze pod koniec swojej Ewangelii sw. Mateusz ukazał ostry dialog Jezusa z przedstawicielami starej religii; do nich tez jest adresowana ta przypowieść: “Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu”. I jak w poprzednią niedzielę – łatwo odnieść przypowieść do faryzeuszy: byli zaproszeni, nie chcieli przyjść – ich decyzja. Bez zastanowienia zgadzamy sie z zakończeniem: “król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić”.
Spróbujmy jednak zobaczyć nie faryzeuszy, ale siebie w tej przypowieści. Ile razy mamy natchnienie do czegoś dobrego, ale sprawy codzienne odciągają nas od jego realizacji; powiemy sobie: o, jestem zajęta… lub: sa inni – to ich praca… albo: możze nie dzisiaj, przecież mam w domu obowiązki… wreszcie nasze kompleksy sie odezwa: niech się podejmie ktoś, kto to lepiej zrobi… I tak powoli zajmujemy się tym, co jest nam bliskie w naszej codzienności, i zapominamy o dobrym natchnieniu… jak w przypowieści: “I poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa”…
Co z Bożym natchnieniem?
Odpowiedź jest w zakończeniu przypowieści: “Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie”. Otóż Pan Bóg przeprowadzi dobry zamiar, jaki powziął - tyle, że uczyni to bez nas: znajdzie kogoś, kto odpowie!
„Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.
Bóg nie cofa daru wybrania; nie mylił sie powierzając go komuś. I wzywając do czegoś, daje też łaskę i siłę do wykonania dzieła. Mamy możność odpowiedzieć na nasze powołanie: to jedno, wielkie - życiowe powołanie, i te mniejsze, codzienne powołania – natchnienia do zrobienia czegoś więcej, czegoś dla pomnożenia dobra... Możemy na te powołania odpowiedzieć: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 12-14. 19-20) i to możemy odpowiadać w każdych warunkach (czy to cierpiąc głód, czy obfitując; w powodzeniu lub w przeciwnościach - to nie ma znaczenia).
I wiedzmy też, że te Boże wezwania trzeba traktować naprawdę poważnie. Tu nie ma miejsca na udawanie – tak, jak to próbował sie ukryć gość bez stroju weselnego... zapytany „oniemiał”, bo chciał się przedostać na ucztę bez odpowiedniego przygotowania! Na co liczył? że Pan Bóg nie zauważy? że można tak trochę skorzystać z Bożego zaproszenia i tak trochę pozostać w starym stroju swoich spraw i małych przyzwyczajeń? Służąc Bogu nie można udawać.